Tak było i tego roku. Po wielu latach leczenia, modlitwy i cierpienia - Krysia odeszła. Od nas, od swojej wspólnoty, od swojego zrozpaczonego męża i od kilkuletniego synka, którego kochała nad życie. Po ziemsku rzecz biorąc - nie było happy endu. Nawet po kilku latach od tego wydarzenia, zło pozostało złem, smutek smutkiem. Nic się nie odstało.
Wiele osób należących do wspólnot religijnych podświadomie oczekuje "lepszego traktowania", przecież się modlimy, prosimy, dziękujemy. A potem coś się przytrafia, nie wiadomo czemu i za co. Pamiętam małżeńską parę liderów, prowadzących wspólnotę małżeństw, którzy po wielu latach służby innym nie potrafili pomóc samym sobie, czuli się wypaleni i zniechęceni. Pamiętam .... tyle historii, również i swoją własną. Czemu?
Czemu i czemu?
Jest tyle publikacji na ten temat, że byłoby stratą czasu dokładać tutaj cokolwiek swojego. Dość prosto i przystępnie wyjaśnia temat o. Adam Szustak w zapisie swoich rozmów z Robertem Friedrichem w książce "Wilki dwa". Friedrich bazuje na indiańskiej legendzie, mówiącej o tym , że mamy w sobie dwa wilki - dobrego i złego. Wygrywa ten wilk, którego dokarmiamy: dobrem lub złem. Można przyjąć i taką optykę. Jednak nie do końca zło wydaje się być zawinione. Nie w każdym przypadku.
Możemy nigdy nie znaleźć odpowiedzi na "czemu?", tak myślę. Odpowiedź może istnieje, ale możemy nigdy jej nie poznać. Kiedyś kupiłam książkę Anselma Gruna "Dlaczego mnie to spotkało?" za całe 33 PLN, powodowana aktem buntu przeciwko rzeczywistości. Niestety, uśmiecham się na wspomnienie tej publikacji, albowiem całe streszczenie tej książki można zawrzeć w jednym zdaniu "Bo tak".
Jednak, pomimo że nic nie pojmujemy, jak ci pastuszkowie z kolędy, nie jesteśmy wobec zła samotni. I to jest pewnik.
Jest On, który jest ponad złem i z każdego zła może wyprowadzić dobro, jeżeli o to poprosimy. Ma on też swoich rycerzy - Aniołów i Archaniołów, którzy będą walczyć za nas, zbyt słabych.
Na mojej ikonie Archanioł Michał walczy ze złem, które tutaj symbolizuje smok, czy też jaszczur. Ta ikona ma również swoją historię, jakby mi chciała dać do zrozumienia, co tak na prawdę ważyłam się malować. Gips na prawidłowo przygotowanej desce pękał. Nowa, naprędce sprowadzona od ikonnika deska okazała się wadliwa i śmierdziała papierosami. Złoto powiększało każdą najmniejszą ryskę a zamawiająca ikonę pani niecierpliwie czekała, ikona miała być prezentem ślubnym. Gdybym wiedziała co za stres mnie czeka .... Oczywiście nigdy więcej nie będę się spieszyć z ikoną. Szczęśliwie dobrnęłam do końca, udało się. Jednak nie zawsze się udaje.