wtorek, 30 czerwca 2015

Salus Populi Romani czyli Matka Boża Śnieżna

Przepiękna .... Co mnie w niej urzekło? W końcu ma prawie dwa tysiące lat i niestety to widać ...
A jednak coś mnie zachwyciło od pierwszego spojrzenia, może właśnie oczy? Wzrok nieco "smutny, zatroskany" a jednak nie bezradny. Z całej postaci bije spokój Magnificat.




Salus Populi Romani,  Ocalenie Ludu Rzymskiego, Matka Boża Śnieżna - to imiona Tej, która mieszka w Santa Maria Maggiore w Rzymie. Obraz powstał na przełomie III - IV w. n.e. Moja koncepcja jest taka, na podstawie wiedzy z zakresu historii sztuki i dedukcji: obraz namalował Grek mieszkający w Rzymie. Świadczą o tym greckie podpisy i sposób namalowania twarzy i dłoni. W obrazie widać rzymskie wpływy - sposób przedstawienia postaci Kobiety, naturalizm Dziecka, dłoni.
Obraz ma swoją legendę: zgodnie z przekazami w upalne lato 5 sierpnia 352 r. na rzymskie wzgórze Eskwilin spadł śnieg. Wydarzenie to miały poprzedzić objawienia, w których Najświętsza Maryja ukazała się patrycjuszowi Janowi, wieszcząc mu, iż zostanie ojcem długo oczekiwanego potomka, w zamian za co ma ufundować świątynię. Znakiem miejsca, w którym ma zostać wzniesiona budowla, miał być śnieg, który się pojawił na wzgórzu w środku lata. Dla upamiętnienia tego wydarzenia nadano świątyni wezwanie Matki Bożej Śnieżnej.
Miałam wiele satysfacji malując kopię tego obrazu, który nigdy nie był odnawiany. Kolory zczerniały, zżółkły lub zblakły, pewne drobne fragmenty obrazu się wykruszyły... Pozostawała mi moja wiedza nt. farb, techniki oraz dużo intuicji. 
Malowana kopia była dużo mniejsza od oryginału, intrygujący kratkowany wzór, okalający obraz był najprawdopodobniej metalową (jaki metal?) taśmą - malowaną w romby i przybitą do obrazu. Ja musiałam to namalować. Straszne było to ręczne malowanie rombów.



Potem złocenie - specjalnie sprowadzone z Krakowa grube złoto florenckie, białe złoto pod romboidalny wzór. Szukanie odpowiednich kolorów, mieszanie farb i wreszcie Jej twarz. Jak kiedyś wyglądała, kiedy była młoda? I co to za tajemnicze serce na szyi - zawieszka? Trudno się tego w tym ciemnym oryginale doszukać, ale jednak to serce, czerwone.



I całość. Przywiązałam się do Niej.



niedziela, 14 czerwca 2015

Anioł Janin

Wykonany dla niezwykłej i pięknej kobiety na pełne urodziny :) Niechaj się nią opiekuje.
To moja pierwsza ikona ze złoceniem wykonanym w technice pulmentowej, która dała mi wiele radości i satysfakcji. Złocenie trwało o wiele dłużej niż w poprzedniej wersji - na żywicę mikstionową, ale dało mi mozliwość polerowania złota agatem i wykorzystania nowego efektu. Oto kolejne etapy pracy nad ikoną:



Surowe podobrazie pokrywam warstwą kleju króliczego (klej króliczy + woda destyowana w proporcji 1 : 8) a po upływie dnia przyklejam warstwę jałowej gazy gęstym roztworem kleju (1 : 4). Następnie nakładam 12 warstw kleju króliczego połączonego  z gipsem złotniczym. Ten proces jest opisany przeze mnie w poście GRUNT TO GRUNT.
Następnie szlifuję powierzchnię gipsu kolejno papierami ściernymi: 120, 200, 400, 600.


Pięknie błyszczy! Następnie nanoszę rysunek anioła, własnego pomysłu, specjanie dla Janin.


Anioł ma być złocony nową techniką. Kupuję agaty i glinkę. Nanoszę glinkę, najpierw na nimb.


 Potem na całość. Własćiwie mogłabym od razu, ale wolę być ostrożna pierwszy raz.


Proces złocenia jest bardzo skomplikowany. Opisuję go w poście ZŁOTO, ZŁOTO, ZŁOTO. Na zdjęciu jest widoczne szlifowanie glinki specjalnym pędzlem - wiszorem, o niezwykle ostrej, chropawej powierzchni.
W efekt:

Anioł jest taki, jaki miał być: radosny, pastelowy. Właśnie taki, jaka jest Janin, a właściwie jaką ja ją znam.

Złoto, złoto, złoto

Piękny i pociągający jest blask złota :)
Dlatego też od wielu wieków podkreśla ono cenne piękno ważnych przedmiotów: zaręczynowy pierścionek, obrączka, medalik. W baśniach spotykamy złote pantofelki, złote korony, pierścienie, złote kielichy. 
Pozłotnictwo w ikonie jest osobną dziedziną sztuki, niekoniecznie związaną z malowaniem ikon. Często pozłotnictwem lub złotnictwem zajmują się artyści plastycy, bowiem dekoracyjność złoconej powierzchni wymaga umiejętności technicznych, ale i też wyczucia.
Mamy wiele rodzajów złota do złoceń, sprzedawanych w "książeczkach". Znalazłam ciekawy film, który ilustruje, w jaki sposób wykonuje się cieniutko walcowanw płatki złota. https://youtu.be/ONtjLtBBKXk
Można kupić złoto w wielu gatunkach: białe - srebrne, antyczne - ciemniejsze, dukatowe - żółte, rosenoble - różowawe oraz czyste złote złoto, najdroższe. Ja naczęściej używam złota dukatowego w wersji pogrubionej.


Płatki złota tnie się specjalnym nożem na twardej, pokrytej irchą poduszce introligatorskiej i przenosi na obraz za pomocą płaskiego pędzla - chwytaka, zrobionego z włosia wiewiórki. Wymaga to wprawy, ponieważ złoto, jak żywe, wywija się i marszczy we wszystkie strony. Może kiedyś pokuszę się o zrobienie krótkiego filmiku, ilustrującego jak to wygląda.

Złoci się na dwa sposoby: na żywiczny klej tzw. mikstion oraz na glinkę pulmentową.
Złocenie na mikstion.
Mikstion najbardziej naturalny występuje w wersji 12-godzinnej, czyli nadaje się do złocenia po upływie 12 godzin od nałożenia. Podłoże pod klej powinno być idealnie wyszlifowane, co widać na zdjęciu:


Na taką powierzchnię nakładamy od 3-6 warstw politury na szelaku, który ostatecznie uszczelnia i wygładza powierzchnię do stanu lustra i następnie cienko smarujemy klejem za pomocą płaskiego pędzelka. Po 12 godzinach można nakładać płatki złota. Jeżeli powierzchnia ma mieć jakiekolwiek ornamenty, to należy je wykonać jeszcze przed procesem szlifowania. Powierzchnię pod złocenie można zabarwić suchym pigmentem na żółto lub czerwono, co nada złotu głębi i lekko je podbarwi. Po upływie 10-14 dni można powierzchnię wygładzić płatkiem waty i zabezpieczyć warstwą politury na szelaku - jasnej lub ciemnej.


Złocenie na pulment jest uważane za najszlachetniejszy i najtrudniejszy rodzaj złocenia. Używamy do niego specjanej glinki w kolorze żółtym bądź czerwonym. Na wypolerowaną powierzchnię nakładamy ciepłą glinkę zmieszaną w odpowiednich proporcjach z wodą klejową (woda destylowana + króliczy klej w proporcjach 12 : 1). Ja mam do tego najdelikatniejsze pędzle z włosia wiewiórczego, które nie zostawiają smug. Po nałożeniu ok. 6 warstw glinki, powierzchnię szlifuje się papierem ściernym 1500 - 2500 i "wiszuje" specjanym pędzlem ze świńskiej szczeciny.



Powierzchnia glinki powinna być idealnie gładka i połyskująca. Złoto, piekne złoto, wychwyci bowiem każdą nierówność i odbije ją kilkakrotnie większą, jak w powiększającym szkle. Należy też uważać na wszelkie pyłki, zgrubienia i nierówności.
Płatki złota nakładamy pędzlem-chwytakiem na mocno zwilżoną powierzchnię glinki. "Klej" na glinkę to nic innego, tylko 40% czysty alkohol z dodatkiem wody klejowej, który błyskawicznie odparowuje z powierzchni glinki. Należy więc się spieszyć i złocić bardzo sprawnie. Po nałożenia złota, płatki tapujemy delikatnie kłebkiem waty, wklepując je w powierzchnię. Po upływie ok. 10 - 15 min. złoto mozna szlifować specjalnymi agatami do pełnego połysku.


Ja z tego imponującego zestawu posiadam łopatkę, szpic i jeden z zagiętych agatów. Narzędzia niemało kosztują i sprowadzam je przez internet ze specjalistycznego sklepu.
Jednak efekt jest warty zachodu.