środa, 3 lutego 2016

Zło

    W amerykańskich filmach dobro zawsze wygrywa. Po wielu perypetiach zło zostaje pokonane i jest nawet jeszcze lepiej niż było wcześniej. W realnym nieamerykańskim życiu dobro nie zawsze wygrywa.
    Tak było i tego roku. Po wielu latach leczenia, modlitwy i cierpienia - Krysia odeszła. Od nas, od swojej wspólnoty, od swojego zrozpaczonego męża i od kilkuletniego synka, którego kochała nad życie. Po ziemsku rzecz biorąc - nie było happy endu. Nawet po kilku latach od tego wydarzenia, zło pozostało złem, smutek smutkiem. Nic się nie odstało.
    Wiele osób należących do wspólnot religijnych podświadomie oczekuje "lepszego traktowania", przecież się modlimy, prosimy, dziękujemy. A potem coś się przytrafia, nie wiadomo czemu i za co. Pamiętam małżeńską parę liderów, prowadzących wspólnotę małżeństw, którzy po wielu latach służby innym nie potrafili pomóc samym sobie, czuli się wypaleni i zniechęceni. Pamiętam .... tyle historii, również i swoją własną. Czemu?
Czemu i czemu?
    Jest tyle publikacji na ten temat, że byłoby stratą czasu dokładać tutaj cokolwiek swojego. Dość prosto i przystępnie wyjaśnia temat o. Adam Szustak w zapisie swoich rozmów z Robertem Friedrichem w książce "Wilki dwa". Friedrich bazuje na indiańskiej legendzie, mówiącej o tym , że mamy w sobie dwa wilki - dobrego i złego. Wygrywa ten wilk, którego dokarmiamy: dobrem lub złem. Można przyjąć i taką optykę. Jednak nie do końca zło wydaje się być zawinione. Nie w każdym przypadku.
   Możemy nigdy nie znaleźć odpowiedzi na "czemu?", tak myślę. Odpowiedź może istnieje, ale możemy nigdy jej nie poznać. Kiedyś kupiłam książkę Anselma Gruna "Dlaczego mnie to spotkało?" za całe 33 PLN, powodowana aktem buntu przeciwko rzeczywistości. Niestety, uśmiecham się na wspomnienie tej publikacji, albowiem całe streszczenie tej książki można zawrzeć w jednym zdaniu "Bo tak".
   Jednak, pomimo że nic nie pojmujemy, jak ci pastuszkowie z kolędy, nie jesteśmy wobec zła samotni. I to jest pewnik.
Jest On, który jest ponad złem i z każdego zła może wyprowadzić dobro, jeżeli o to poprosimy. Ma on też swoich rycerzy - Aniołów i Archaniołów, którzy będą walczyć za nas, zbyt słabych.
   Na mojej ikonie Archanioł Michał walczy ze złem, które tutaj symbolizuje smok, czy też jaszczur. Ta ikona ma również swoją historię, jakby mi chciała dać do zrozumienia, co tak na prawdę ważyłam się malować. Gips na prawidłowo przygotowanej desce pękał. Nowa, naprędce sprowadzona od ikonnika deska okazała się wadliwa i śmierdziała papierosami. Złoto powiększało każdą najmniejszą ryskę a zamawiająca ikonę pani niecierpliwie czekała, ikona miała być prezentem ślubnym. Gdybym wiedziała co za stres mnie czeka .... Oczywiście nigdy więcej nie będę się spieszyć z ikoną. Szczęśliwie dobrnęłam do końca, udało się. Jednak nie zawsze się udaje.
    To już kolejna wersja Archanioła walczącego ze złem. Tym razem bez pospiechu.


 




niedziela, 23 sierpnia 2015

Najpiękniejsza ...


Jakiś czas temu zajmowałam się przez kilka lat fotografią ślubną. Byłam fotografem/fotografką, jak kto woli, wynajmowanym/ną do rejestracji ślubu, wesela oraz zdjęć plenerowych. Było to bardzo pasjonujące, emocjonuące i stresujące zajęcie, ponieważ klienci płacili i wymagali a czas uciekał. Miałam swoje sukcesy, zaprzyjaźnione panny młode oraz stronę internetową z moimi zdjęciami. To był na prawdę cudowny okres w mojej zawodowej karierze i po kilku latach spokojnie i bez żalu rozpoczęłam czas malarstwa. Z okresu fotografii ślubnej zapamiętałam sobie jedno zdanie - "Panna młoda na zdjęciach powinna być piękna". Dlaczego? Ponieważ ma do tego prawo. I te panny młode zawsze tego jedynego dnia były piękne...
Teraz, kiedy maluję, dalej mam to samo przekonanie. ONA zawsze powinna być najpiękniejsza. Dłaczego? Bo ona ma do tego prawo. I już.

Agnieszka Blank - Święta Rodzina Barbary, detal.

Jedne z najpiękniejszych, najbardziej czczonych i najstarszych ikon Matki Bożej są przypisywane św. Łukaszowi, który z pochodzenia był Grekiem. Legendy mówią, że były one malowane z natury na deskach sporządzonych ze stołu, który znajdował się w domu Świętej Rodziny. Oczywiście przy ok. 70 ikonach, różnych w stylu i technice, trudno by było o tak ogromny stół, jednak nie mamy też żadnego dowodu na to, że nie ma w tych legendach ziarna prawdy. 
Ja wybrałam z tak wielu wizerunków takie, które szczególnie mnie ujęły swoim pieknem: spojrzenia, postawy, oczu.

Wizerunek Maryi z Monte Mario,
czczony jako pierwszy namalowany przez Łukasza,
datowany na pierwsze wieki chrześcijaństwa.

Salus Populi Romani - obraz przypisywany św. Łukaszowi,
powstał ok. IV - V w. n.e.

Matka Boża Częstochowska, tradycja również wskazuje na św. Łukasza


wtorek, 7 lipca 2015

Święta Rodzina czyli co robi dłoń św.Józefa na ramieniu Maryi?

Żaden ze mnie teolog, czy też używając ostatnich osiągnięć językowych w nazewnictwie - żadna ze mnie teolożka.
Jednak po stwierdzeniu zaprzyjaźnionego księdza, że przedstawienie św. Rodziny (tak ulubione przez zamawiających moje ikony ) jest niezgodne z ewangeliczną prawdą, poczułam się w obowiązku przestudiować temat.

 A.Blank

Autorką pierwszego tego typu przedstawienia była siotra zakonna, benedyktynka z klasztoru na Górze Oliwnej w Jerozolimie. Siostra Maria Paula oparła się w swojej ikonie na odwołaniu się do Trójcy niebieskiej. Do niej to przyrównała Trójcę ziemską: Marię, Józefa i Jezusa. Ponadto Jezus jest tu osobą spajającą ludzkie/ ziemskie małżeństwo. Dłonie małżonków wskazują na Boże Dziecko i podtrzymują je zarazem. Oto oryginalna ikona siostry Marii:


Ikonę tą szczególnie upodobały sobie małżeńsko - rodzinne ruchy świeckich w Kościele katolickim. Symbolizuje ona jedność i miłość w małżeństwie i rodzinie.

Ale co robi ta prawica św. Józefa na ramieniu Maryi?? Niestety, dla naszych prawosławnych współbraci ten rodzaj przedstawienia jest nie tylko nieprawidłowy - jest schizmą, bowiem św. Józef nie był małżonkiem Maryi a wyżej wymieniona dłoń świadczy o małżeńskim spoufaleniu. Oto prawosławne, kanoniczne przedstawienia św. Rodziny:

 
W ostatniej ikonie po prawej, bliskość pomiędzy małżonkami jest widoczna i wyczuwalna , jednak św. Józef bezpośrednio nie dotyka Matki Bożej ani Jezusa (tylko przez płaszcz).

Jaką rolę pełni św. Józef na obrazie siostry Marii Pauli? Kim był faktycznie?
Nie zgadzam się, że nie był małżonkiem Maryi. Wg. Ewangelii i żydowskiego Prawa, wziął ją sobie za żonę. Był też uznawany przez Żydów za ojca Jezusa. Ostatni raz pojawia się na kartach Ewangelii w scenie z dwunastoletnim Jezusem, odnalezionym w świątyni przez zrozpaczonych Rodziców. Od tej pory znika, usuwa się w całkowity cień.
Jestem przekonana, że był mężczyzną niezwykłym. W końcu to jego Bóg wybrał na opiekuna Maryi i Jezusa. Niezwykle pobożny, niezwykle posłuszny, niezwykle prawy. Tak go widzę. Który z mężczyzn dobrowolnie zgodziłby się na tak trudną, niewdzięczną  rolę Mistrza drugiego planu? A osobiste ambicje? A bliskość tej pięknej (jestem przekonana) kobiety? 
Scena tuż po tym, kiedy Maryja oznajmiła mu, że pocznie syna, ale nie jego syna, kiedy objawia mu się Anioł tłumaczący niewytłumaczalne, świadczy o cierpieniu św. Józefa.

Dłoń, bliskość w przytuleniu głów małżonków ...  Niezwykła bliskość, tak jak niezwykły był św. Józef. 
Jeżeli świeccy potrafią z tego przedstawienia czerpać natchnienie do bycia sobie bliższymi i stawania się coraz doskonalszymi w małżeństwie, to ikona jest jak najbardziej ewangeliczna.

wtorek, 30 czerwca 2015

Salus Populi Romani czyli Matka Boża Śnieżna

Przepiękna .... Co mnie w niej urzekło? W końcu ma prawie dwa tysiące lat i niestety to widać ...
A jednak coś mnie zachwyciło od pierwszego spojrzenia, może właśnie oczy? Wzrok nieco "smutny, zatroskany" a jednak nie bezradny. Z całej postaci bije spokój Magnificat.




Salus Populi Romani,  Ocalenie Ludu Rzymskiego, Matka Boża Śnieżna - to imiona Tej, która mieszka w Santa Maria Maggiore w Rzymie. Obraz powstał na przełomie III - IV w. n.e. Moja koncepcja jest taka, na podstawie wiedzy z zakresu historii sztuki i dedukcji: obraz namalował Grek mieszkający w Rzymie. Świadczą o tym greckie podpisy i sposób namalowania twarzy i dłoni. W obrazie widać rzymskie wpływy - sposób przedstawienia postaci Kobiety, naturalizm Dziecka, dłoni.
Obraz ma swoją legendę: zgodnie z przekazami w upalne lato 5 sierpnia 352 r. na rzymskie wzgórze Eskwilin spadł śnieg. Wydarzenie to miały poprzedzić objawienia, w których Najświętsza Maryja ukazała się patrycjuszowi Janowi, wieszcząc mu, iż zostanie ojcem długo oczekiwanego potomka, w zamian za co ma ufundować świątynię. Znakiem miejsca, w którym ma zostać wzniesiona budowla, miał być śnieg, który się pojawił na wzgórzu w środku lata. Dla upamiętnienia tego wydarzenia nadano świątyni wezwanie Matki Bożej Śnieżnej.
Miałam wiele satysfacji malując kopię tego obrazu, który nigdy nie był odnawiany. Kolory zczerniały, zżółkły lub zblakły, pewne drobne fragmenty obrazu się wykruszyły... Pozostawała mi moja wiedza nt. farb, techniki oraz dużo intuicji. 
Malowana kopia była dużo mniejsza od oryginału, intrygujący kratkowany wzór, okalający obraz był najprawdopodobniej metalową (jaki metal?) taśmą - malowaną w romby i przybitą do obrazu. Ja musiałam to namalować. Straszne było to ręczne malowanie rombów.



Potem złocenie - specjalnie sprowadzone z Krakowa grube złoto florenckie, białe złoto pod romboidalny wzór. Szukanie odpowiednich kolorów, mieszanie farb i wreszcie Jej twarz. Jak kiedyś wyglądała, kiedy była młoda? I co to za tajemnicze serce na szyi - zawieszka? Trudno się tego w tym ciemnym oryginale doszukać, ale jednak to serce, czerwone.



I całość. Przywiązałam się do Niej.



niedziela, 14 czerwca 2015

Anioł Janin

Wykonany dla niezwykłej i pięknej kobiety na pełne urodziny :) Niechaj się nią opiekuje.
To moja pierwsza ikona ze złoceniem wykonanym w technice pulmentowej, która dała mi wiele radości i satysfakcji. Złocenie trwało o wiele dłużej niż w poprzedniej wersji - na żywicę mikstionową, ale dało mi mozliwość polerowania złota agatem i wykorzystania nowego efektu. Oto kolejne etapy pracy nad ikoną:



Surowe podobrazie pokrywam warstwą kleju króliczego (klej króliczy + woda destyowana w proporcji 1 : 8) a po upływie dnia przyklejam warstwę jałowej gazy gęstym roztworem kleju (1 : 4). Następnie nakładam 12 warstw kleju króliczego połączonego  z gipsem złotniczym. Ten proces jest opisany przeze mnie w poście GRUNT TO GRUNT.
Następnie szlifuję powierzchnię gipsu kolejno papierami ściernymi: 120, 200, 400, 600.


Pięknie błyszczy! Następnie nanoszę rysunek anioła, własnego pomysłu, specjanie dla Janin.


Anioł ma być złocony nową techniką. Kupuję agaty i glinkę. Nanoszę glinkę, najpierw na nimb.


 Potem na całość. Własćiwie mogłabym od razu, ale wolę być ostrożna pierwszy raz.


Proces złocenia jest bardzo skomplikowany. Opisuję go w poście ZŁOTO, ZŁOTO, ZŁOTO. Na zdjęciu jest widoczne szlifowanie glinki specjalnym pędzlem - wiszorem, o niezwykle ostrej, chropawej powierzchni.
W efekt:

Anioł jest taki, jaki miał być: radosny, pastelowy. Właśnie taki, jaka jest Janin, a właściwie jaką ja ją znam.

Złoto, złoto, złoto

Piękny i pociągający jest blask złota :)
Dlatego też od wielu wieków podkreśla ono cenne piękno ważnych przedmiotów: zaręczynowy pierścionek, obrączka, medalik. W baśniach spotykamy złote pantofelki, złote korony, pierścienie, złote kielichy. 
Pozłotnictwo w ikonie jest osobną dziedziną sztuki, niekoniecznie związaną z malowaniem ikon. Często pozłotnictwem lub złotnictwem zajmują się artyści plastycy, bowiem dekoracyjność złoconej powierzchni wymaga umiejętności technicznych, ale i też wyczucia.
Mamy wiele rodzajów złota do złoceń, sprzedawanych w "książeczkach". Znalazłam ciekawy film, który ilustruje, w jaki sposób wykonuje się cieniutko walcowanw płatki złota. https://youtu.be/ONtjLtBBKXk
Można kupić złoto w wielu gatunkach: białe - srebrne, antyczne - ciemniejsze, dukatowe - żółte, rosenoble - różowawe oraz czyste złote złoto, najdroższe. Ja naczęściej używam złota dukatowego w wersji pogrubionej.


Płatki złota tnie się specjalnym nożem na twardej, pokrytej irchą poduszce introligatorskiej i przenosi na obraz za pomocą płaskiego pędzla - chwytaka, zrobionego z włosia wiewiórki. Wymaga to wprawy, ponieważ złoto, jak żywe, wywija się i marszczy we wszystkie strony. Może kiedyś pokuszę się o zrobienie krótkiego filmiku, ilustrującego jak to wygląda.

Złoci się na dwa sposoby: na żywiczny klej tzw. mikstion oraz na glinkę pulmentową.
Złocenie na mikstion.
Mikstion najbardziej naturalny występuje w wersji 12-godzinnej, czyli nadaje się do złocenia po upływie 12 godzin od nałożenia. Podłoże pod klej powinno być idealnie wyszlifowane, co widać na zdjęciu:


Na taką powierzchnię nakładamy od 3-6 warstw politury na szelaku, który ostatecznie uszczelnia i wygładza powierzchnię do stanu lustra i następnie cienko smarujemy klejem za pomocą płaskiego pędzelka. Po 12 godzinach można nakładać płatki złota. Jeżeli powierzchnia ma mieć jakiekolwiek ornamenty, to należy je wykonać jeszcze przed procesem szlifowania. Powierzchnię pod złocenie można zabarwić suchym pigmentem na żółto lub czerwono, co nada złotu głębi i lekko je podbarwi. Po upływie 10-14 dni można powierzchnię wygładzić płatkiem waty i zabezpieczyć warstwą politury na szelaku - jasnej lub ciemnej.


Złocenie na pulment jest uważane za najszlachetniejszy i najtrudniejszy rodzaj złocenia. Używamy do niego specjanej glinki w kolorze żółtym bądź czerwonym. Na wypolerowaną powierzchnię nakładamy ciepłą glinkę zmieszaną w odpowiednich proporcjach z wodą klejową (woda destylowana + króliczy klej w proporcjach 12 : 1). Ja mam do tego najdelikatniejsze pędzle z włosia wiewiórczego, które nie zostawiają smug. Po nałożeniu ok. 6 warstw glinki, powierzchnię szlifuje się papierem ściernym 1500 - 2500 i "wiszuje" specjanym pędzlem ze świńskiej szczeciny.



Powierzchnia glinki powinna być idealnie gładka i połyskująca. Złoto, piekne złoto, wychwyci bowiem każdą nierówność i odbije ją kilkakrotnie większą, jak w powiększającym szkle. Należy też uważać na wszelkie pyłki, zgrubienia i nierówności.
Płatki złota nakładamy pędzlem-chwytakiem na mocno zwilżoną powierzchnię glinki. "Klej" na glinkę to nic innego, tylko 40% czysty alkohol z dodatkiem wody klejowej, który błyskawicznie odparowuje z powierzchni glinki. Należy więc się spieszyć i złocić bardzo sprawnie. Po nałożenia złota, płatki tapujemy delikatnie kłebkiem waty, wklepując je w powierzchnię. Po upływie ok. 10 - 15 min. złoto mozna szlifować specjalnymi agatami do pełnego połysku.


Ja z tego imponującego zestawu posiadam łopatkę, szpic i jeden z zagiętych agatów. Narzędzia niemało kosztują i sprowadzam je przez internet ze specjalistycznego sklepu.
Jednak efekt jest warty zachodu.




piątek, 24 października 2014

GRUNT TO GRUNT

GRUNTOWANIE

Gruntowanie i szlifowanie podobrazia jest jedną z bardziej żmudnych czynności. Co ciekawe - niemożliwe jest skrócenie sobie tej czynności w jakikolwiek sposób, czy też jakakolwiek próba zamiany, podmiany składników i kolejności wykonywania czynności. Gruntowanie zdecydowanie uczy pokory. Po kilkunastu próbach udało mi się wykonać podobrazie takie, jakie kupiłam od znajomego ikonnika. Prawdopodobnie podobrazia kupowałabym dalej, gdyby nie to, że albo nikt nie chciał sprzedać mi samego podobrazia albo żądano za nie zbyt wygórowanych cen. Nauczyłam się więc gruntować je sama, pytając, czytając i próbując przede wszystkim.

Do gruntowania używam granulowanego kleju króliczego (z kości) oraz kredy szampańskiej i bolońskiej. Klej rozpuszcza się w ciepłej wodzie destylowanej w proporcji 1:8, następnie zasypuje się go kredą szampańską i bolońską w proporcji 2:1 aż do uzyskania konsystencji odpowiedniej do smarowania - nie za gęstej i nie za rzadkiej. Do tego dodaje się oleju lnianego - łyżka oleju na 2 l gruntu. Tak przygotowany klej trzymam w lodówce (łatwo się psuje) i podgrzewam przed użyciem do ok. 50-60 st. 

Deska ma otwarte pory, więc przed zagruntowaniem należy ją uszczelnić samym klejem rozpuszczonym w wodzie destylowanej, przygotowanym j.w. Taką uszczelnioną deskę pozostawiam na noc w spokoju, aby odpoczęła i wyschła. Kolejnego dnia przykładam do deski gazę bawełnianą, można też cienki bawełniany materiał lub len. W ikonografii jest to obraz chusty przyłożonej przez św. Weronikę do twarzy Zbawiciela. W praktyce ten kawałek materiału zapobiega pękaniu warstw gipsu i stanowi wzmocnienie dla gruntu. Materiał tapujemy klejem króliczym przygotowanym w proporcji 4:1 i tak pozostawiamy na kolejną noc.

Teraz przychodzi kolej na nakładanie warstw gruntu. Zawsze przed nałożeniem gruntu podgrzewamy go w kąpieli wodnej do temperatury ok. 60 st. Następnie nakładamy cienką i równomierną warstwę kleju. Pierwszego dnia - jedną, drugiego dnia - dwie, trzeciego dnia - trzy, czwartego - cztery, piątego - dwie. Jeżeli ktoś ma inny sposób i on się sprawdza to dobrze. To tak jak z robieniem ciasta drożdżowego - w końcu dorabiamy się własnego sposobu. Niektórzy ostatnie warstwy nakładają dłońmi albo szpachlą - ja tego nie robię, nie sprawdza mi się to.

Wyschnięty grunt szlifujemy - ja korzystam z papieru ściernego 180 - 220, którym zgrubnie wygładzam grunt. Przy tym sprawdzam, czy nie pozostały pęcherzyki po gazującej kredzie, które później widać pod złoceniem. Następnie doszlifowuję grunt 400 i na koniec 600. Podobrazie powinno mieć gładkość dziecięcego policzka. Można powiedzieć, że w dotyku przypomina ono aksamitną, ludzką skórę. Na tak przygotowane podobrazie nakładam wszelkie reliefy, których wykonanie jest kwestią eksperymentów i próbowania technik rzeźbiarskich.

RELIEF

Wszelkie reliefy są niezwykle pracochłonne i mocno podrażają wykonanie ikony. Powstają one przede wszystkim na bazie masy klejowo-kredowej, nakładanej warstwami, tak jak i grunt. Można też eksperymentować z masami akrylowymi, które jednak są obcym elementem i powinny być używane oszczędnie. Grunt w połączeniu z używaniem ograniczników w postaci naklejania folii samorzylepnej oraz transportowej sprawdza się najlepiej.